sobota, 17 listopada 2018

Od Serafiny do Erasmus

Zamrugałam zaskoczona i chwilę wpatrywałam się w maga. Gdy zobaczyłam i zrozumiałam swój błąd poczułam, że rumienię się.
- Oh... Najmocniej przepraszam - powiedziałam speszona przyglądając się dziewczynie. - Jak masz na imię?
Machnęła ona jedynie dłonią i posłała mi delikatny uśmiech odpowiadając:
- Erasmus.
- Serafina, ale możesz mi mówić Raf - powiedziałam. Uwielbiałam poznawać nowe osoby, a szczególnie tak wyjątkowe jak Erasmus. Niezbyt często przychodziły tu osoby posiadające moce. Zapewne dużo z nich obawiało się leczyć u kogoś nie znając uzdrowiciela. Myśląc o tym, to każdy z nas się obawiał ludzi. Wiedzieliśmy do czego są zdolni... Szczególnie gdy są świadkami w momentach używania przez nas mocy. Nadal mam w głowie historię, którą odpowiedziała mi moja nauczycielka o magu, który został spalony na stosie. Za każdym razem gdy o tym myślałam przechodziły mnie dreszcze.
 Gdy skończyłam nakładać maść na ręce dziewczyny obwiązałam ją delikatnie cienkim materiałem. Podałam jej słoiczek z ziołową maścią.
- Smaruj codziennie rano i wieczorem. Najlepiej na wieczór zostawiaj ranę odsłoniętą, aby miała swobodny dostęp do powietrza. Szybciej się zagoi. Jeśli jednak w ciągu paru dni nie poprawi się jej stan, przyjdź. Postaram się coś na to poradzić - powiedziałam i pokręciłam głową w myślach. Czy ja muszę się każdym tak przejmować? Kiedyś moja dobroć mnie zabije.


<Erasmus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy