poniedziałek, 12 listopada 2018

Od Eiry do Erasmus

Przez moment patrzyłam na drzwi, za którymi zniknęła bibliotekarka. Wcześniej ich nie zauważyłam - być może przez pospiech lub lekki niepokój nierozerwalnie łączący się z rozmową o sprawach związanych z moją procesją z nieznajomymi. W końcu jednak ocknęłam się i schowałam wypożyczone przeze mnie księgi do skórzanej torby ukrytej pod peleryną.
Nie minęło wiele czasu zanim drzwi znów się otworzyły.
- Gotowa? - bibliotekarka uśmiechnęła się, jakby chciała przekonać mnie, że wie co robi.
- Tak - odparłam bez przekonania.
Nieznajoma się tym jednak nie przejęła, ruszając w stronę wyjścia. Podążyłam za nią. Gdy wyszłyśmy z budynku biblioteki, zamknęła jej drzwi i skierowała się w jedną z niezbyt często odwiedzanych przez mieszkańców miasta uliczek. Wyglądało na to, że dość dobrze znała drogę. Ja natomiast nie rozpoznawałam okolicy zadbanej, drewnianej chatki, przed którą się zatrzymała. Wyciągnęła rękę w stronę mosiężnej kołatki, jednak nim zdołała jej dotknąć drzwi zaczęły się otwierać. Naszym oczom ukazał się dwudziestoparoletni mężczyzna o długich, złocistych włosach.
- Witaj, Erasmus - uśmiechnął się, widząc bibliotekarkę.
- Erazmie - odparła.
Moment! Czy ona nie mówiła czegoś o "Starym Erazmie"?!
Mężczyzna najwyraźniej zauważył moje zdezorientowanie, gdyż wpuszczając nas do wnętrza chatki rzucił w moim kierunku krótki uśmiech i wyjaśnił - eliksir młodości.
- To jest Eira - przedstawiła mnie Erasmus. - Potrzebuje trucizny i eliksiru miłosnego.
- Ciekawe połączenie - Erazm zaśmiał się pod nosem.
- Co polecasz? - spytałam, chcąc jak najszybciej zabrać się do przygotowywania trucizny.
Alchemik podszedł do starego kredensu, stojącego w rogu pokoju i wyjął z jednej z szafek niewielką buteleczkę zawierającą coś jakby mgłę, która co kilka sekund zmieniała kolor pomiędzy krwistoczerwonym a granatowym, kłębiąc się we wnętrzu naczynia. Wyjaśnił, że jest to bardzo silny eliksir miłosny, charakteryzujący się jednocześnie jedynie cztero lub pięcio dniowym działaniem. Wystarczyło go jedynie rozpylić w pomieszczeniu w którym przebywała osoba, która miała się w nas zakochać. Podał cenę, a ja zgodziłam się. Być może kiedyś się przyda.
- Jeśli zaś chodzi o truciznę... - zastanowił się chwilę - sugerowałbym stronę 325 na dyskretnym ostrzu.
- Ostrze nie wchodzi w grę - odparłam.
- Rozumiem. W takim razie to powinno być odpowiednie - tym razem podszedł do innego kredensu, skąd przyniósł dwa małe woreczki z ziołami i kolejną małą buteleczkę. Przepis znajduje się na stronie... 209. Musisz jednak wykorzystać truciznę przed kolejnym nowiem.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i zapłaciłam za przedmioty.
- A ty, Erasmus? Potrzebujesz czegoś? - Erazm zwrócił się do bibliotekarki.

Era?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy