środa, 31 października 2018

Od Eiry do Jo

Czego szukam?
- Jabłek - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Jego mina świadczyła, że uznał to za sarkazm.
- Nigdy nie robiłeś szarlotki? Zwykle potrzebne są do niej jabłka - powiedziałam lekko poirytowana tym, że mi nie wierzy.
Nie odpowiedział. Ja zaś schowałam sztylet i ponownie nałożyłam na głowę kaptur. Odwróciłam się i bez słowa wróciłam na rynek.
Tutaj wszystko wróciło już do normy, mogłam więc spokojnie kupic to, po co przyszłam i wrócić do domu.
Narah nie podniosła nawet łba gdy wchodziłam do domu. Śledziła mnie jedynie wzrokiem gdy krzatałam się po niewielkiej, ciemnej ruinie nazywanej przeze mnie domem. W krótce ciasto piekło się już w piecu chlebowym, a ja wyszłam na zewnątrz.
Powoli robiło się już ciemno. Przeszłam przez bramę pastwiska Emira. Koń zarżał radośnie na powitanie, szturchając mnie nosem w ramię. Pogłaskałam jego wielki łeb po czym skierowałam się w stronę niewielkiej stajni składającej się z dwóch boksów. Emir podążał za mną, wchodząc do boksu gdy tylko go otworzyłam. Nałożyłam do jego żłobu trochę siana a wychodząc podałam mu też ostatnie z kupionych dziś jabłek.
- Dobranoc Em - powiedziałam jeszcze, zamykając za sobą boks i wychodząc ze stajni.

Jo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy