piątek, 2 listopada 2018

Od Eiry do Jo

Przez moment zastanawiałam się jak pociągnąć dalej rozmowę. Nigdy nie byłam w tym dobra, co sprawiało że jeszcze mniej osób miało ochotę ze mną rozmawiać. Potem jednak moją uwagę przykuł ciemny kształt w przydrożnych zaroślach.
- Co to jest? - spytałam.
Jorah przyznał, że nie wie. Fakt, skąd miałby to wiedzieć? Wiedzeni ciekawością zbliżaliśmy się to tajemniczego obiektu do momentu, w którym udało nam się rozpoznać co to.
Ciało. Martwe ciało martwego człowieka.
Zaintrygowana podeszłam bliżej, tym razem już sama, gdyż Jorah najwyraźniej uznał, że lepiej trzymać się od tych zwłok z daleka. Pochyliłam się nad rozciętą aż do podstawy czaszki głową mężczyzny. Cięcie było gładkie, pionowe, prawdopodobnie zadane jednoręcznym mieczem lub kataną... Przejechałam palcami po krawędzi rany.
- Eira? - głos Joraha był jedynie delikatnie wyższy od szeptu.
Podniosłam głowę, po czym skierowałam wzrok w stronę, w którą patrzył mężczyzna. Ludzie. Tym razem całkiem żywi, co oznaczać mogło tylko jedno - kłopoty.
Wstałam, powoli odsuwając się od trupa i posłałam przelotne spojrzenie Jorahowi. Zaczęliśmy biec przed siebie, starając się uciec zanim strażnicy zdążą nas zauważyć. Na nasze nieszczęście jednak z naprzeciwka nadchodziła kolejna grupa, a my znajdowaliśmy się pomiędzy dwupiętrowym budynkiem, a wysokim murem.

Jo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy